sobota, 6 lipca 2013

Od Irina

Jadłem trawę. Moja mama nie spuszczała ze mnie wzroku, a tata i dziadek poszli na patrol. Babcia leżała koło nas i jadła trawę.
-I jak Isabell, lepiej ci tak?-odezwała się w końcu
-Wiesz, mamo, nie wiem w końcu-mówiła Isabell
Było bardzo gorąco. Podszedłem do jeziora. Mama i babcia nadal leżały na podwyższeniu. Obok mnie stała Bluely. Podobała mi się bardzo. Nagle w naszą stronę zaczęła biec puma. Młoda klaczka nie widziała jej. Skoczyłem na nią i odepchnąłem szybko. Sam uciekłem do wodospadu. Bluely pobiegła do mojej mamy.
Byłem szczęśliwy, że mogłem jej pomóc, ale i jednocześnie w strachu.
Puma odeszła. Klaczka podbiegła do mnie.
-Dziękuję!-powiedziała i rzuciła mi się kopytkami na szyję.
-Nie ma za co-powiedziałem i odszedłem.
Szedłem tak przed siebie, aż w końcu zobaczyłem mojego tatę.
-Tato, tato!-krzyczałem
-Irin-tata przyciągnął mnie ramieniem-Co tu robisz?
-Em...bo ja chciałem pochodzić po dolinie-jęknąłem
-To możesz ze mną poszukać jakiś nowych terenów-powiedział tata
-Serio!?-zapytałem
-Tak-tata przytaknął-Dziadek mówił, że za wodospadem coś jest, choć sprawdzimy!
Przechodziliśmy wąską dróżką między górami. Wody było po szczotki. Z każdej ściany lała się woda. Kiedy zapadł wieczór weszliśmy do tajemnej skrytki:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz